Cukrzyca a sprawa polska 1

2013-02-06 21:36:31, komentarzy: 2

Wiarygodność medycznych prac naukowych jest coraz mniejsza. Aż 67% spośród nich było wykonane błędnie i nie powinny się w ogóle ukazać.

Autor: Dr Jerzy Jaśkowski 

Wiarygodność medycznych prac naukowych jest coraz mniejsza. Prowadzone od kilkunastu lat oceny prac naukowych zawarte w czasopismach medycznych nie napawają optymizmem. Na prawie 6000 przeanalizowanych prac naukowych jakie ukazały się na całym świecie w okresie jednego kwartału, aż 67% spośród nich było wykonane błędnie i nie powinny się w ogóle ukazać. Jeszcze gorzej wygląda analiza wycofanych prac rejestrowanych przez Pub Med. Na 2047 wycofanych prac biomedycznych i medycznych, aż 67,4% wycofano z powodów nadużyć finansowych lub uzasadnionych podejrzeń nadużyć finansowych [43.4%]. Z powodu powielania prac wycofano 14.2%, a z powodu oczywistych plagiatów aż ok 10%. Odsetek publikacji wycofanych z powodu oszustw wzrósł o 1000% w okresie od 1975 roku do 2005. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że większość przypadków nadużyć obejmowała badania wykonane w prestiżowych instytucjach i publikowane w czasopismach z wysokim Impact Factorem, tzw. recenzjonowanych. W tej sytuacji staje się oczywistym, że niektórzy “sławni” naukowcy do perfekcji doprowadzili fabrykowanie i fałszowanie danych.

Przy tej ilości publikacji światowych przeciętny lekarz nie jest w stanie nie tylko zapoznać się z nimi, nawet przy pomocy internetu, ale nie jest w stanie przeczytać prac naukowych związanych ze swoją specjalizacją i drukowanych w swoim kraju. Tak więc jest zrozumiałe, że po pierwsze, jego wiedza ogólno -medyczna po ukończeniu studiów generalnie maleje, po drugie, poddawanie się usilnej indoktrynacji reklam przemysłu farmaceutycznego i technik medycznych jest jak najbardziej zrozumiałe. Uwalnia bowiem to postępowanie lekarza od odpowiedzialności za ewentualne błędy. Przecież postępował zgodnie z wytycznymi, instrukcją, etc.

Obrazem takiego stanu rzeczy mogą być reminiscencje z prestiżowej konferencji, gdzie lekarze z pewnym doświadczeniem, z dużego ośrodka akademickiego, przedstawiając pracę opartą na badaniach usg, nie byli w stanie podać ograniczeń technicznych aparatury związanych z długością fali mechanicznej i mocą głowicy. Praca była przedstawiana bardziej jako reklama producenta aniżeli pomoc diagnostyczna dla lekarza. Istnieje więc coraz większa obawa, że publikowane wyniki badań będą fałszywe, szczególnie w modnych i dochodowych tematach. Takimi tematami są onkologia, ze względu na tragiczne rokowanie oraz genetyka ze względu na zainteresowanie wojskowe jako potencjalna broń biologiczna. Z jednej strony nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ stworzony przez wielkie firmy system punktacji naukowców i ich prac, wprowadzony w życie przez usłużnych urzędników rozmaitych instytucji państwowych i samorządowych, wyraźnie służy takiemu nieetycznemu działaniu. Od kiedy pracownik naukowy jest oceniany nie za wynik swojej pracy, ale za liczbę otrzymanych punktów jego wysiłek skierowany jest na zdobywanie punktów a nie na rozwiązywanie problemów naukowych. Tym bardziej, że wprowadzony system grantów uniemożliwia publikację wyników negatywnych dla danej instytucji. Jest obojętnym czy naukowiec bada skuteczność jakiegoś postępowania w ramach zdrowia publicznego czy testuje nowy lek, wyniki negatywne nie są od ponad 30 lat publikowane, ponieważ uniemożliwiłyby danej palcówce otrzymanie kolejnych grantów.

Problem nasila się w Polsce od 1990 roku, w związku z przejęciem czasopism medycznych przez przemysł farmaceutyczny. Żadna praca naukowa oceniająca negatywnie jakiś lek lub metodę postępowania nie może być publikowana; zazwyczaj po cichu jest to zastrzegane w reklamie zamawianej przez przemysł. Reklamy stanowią ponad 30% objętości czasopism medycznych. Jak przyznał Richard Smith, były naczelny redaktor British Medical Journal, tego samego czasopisma, które opracowało nagonkę na dr A. Wakefielda, co okazało się olbrzymim fałszerstwem; aż dwie trzecie do trzech czwartych prac publikowanych w takich czasopismach jak Annales of Internal Medicine, Journal of AMA, Lancet czy New England of Medicine są finansowane przez przemysł farmaceutyczny. Redakcje bronią się pytaniem, czy mają przyjąć 100 000 dolarów na sponsorowany artykuł, czy zwolnić pracownika? Przemysł wykorzystuje wiarę w obiektywność lekarzy do granic możliwości. Lekarze bronią się naiwnie, że bez względu na to czy lekarstwo zabiło 10 czy 1000 pacjentów to skutki pozytywne przeważają nad negatywnymi. Tak było np. w przypadku leku przeciwbólowego VIOXX. Dzięki temu lekowi zginęło więcej Amerykanów [ponad 60 000] aniżeli w działaniach wojennych w Wietnamie [48 000]. Tak jest ze szczepieniami przeciwko rzekomemu rakowi szyjki macicy - szczepionka Gardasil.

Od 1997 roku prawie 50% artykułów publikowanych w New England Journal of Medicine zostało napisanych prze ludzi, którzy pracowali dla producentów leków lub otrzymywali środki na finansowanie badan. Jeszcze gorzej wygląda sprawa w Polsce, ponieważ takie czasopisma jak Medycyna Praktyczna z wszelkimi odmianami tylko kopiują artykuły z czasopism zagranicznych dodając tzw. polskich, własnych komentatorów. Już ok 40% rynku badań leków przejęły firmy prywatne nie mające ani bazy, ani kadry do prowadzenia badań leków. Przykładem jest słynna sprawa zgonów bezdomnych na skutek przeprowadzania na nich testów szczepionki przeciwko grypie w Grudziądzulub badania szczepionek na dzieciach przez ośrodek krakowski bez ich dodatkowego ubezpieczenia. Pozwoliło to w istotny sposób obniżyć koszty testowania. Kto zagarnął zaoszczędzone pieniądze nie wiadomo, ale nawet Komisja d/s Etyki przy Ministerstwie Zdrowia nie chciała zainteresować się tematem [2009r].

Jak podaje Wall Street Journal aż 330 000 000 dolarów jest przeznaczanych przez firmy farmaceutyczne na reklamy skierowane do lekarzy. Można mieć 100% pewności, że czasopisma żyjące z reklam przemysłu farmaceutycznego nie opublikują ŻADNEGO artykułu sprzecznego z interesem tych firm. Nie na próżno platynowym sponsorem Medycyny Praktycznej jest GSK znany producent szczepionek, a złotymi pozostali czterej producenci szczepionek. Powszechnie znanym jest fakt sponsorowania czyli opłacania “sympozjów naukowych” przez przemysł farmaceutyczny. Jak ujawnił to NEJM w 1992 roku na 625 sympozjów aż 42% było opłacanych przez przemysł. Większość tych “dotacji” jest przekazywana pod płaszczykiem np. pokrywania kosztów druku publikacji, wynajmu sali, etc. Stworzono nawet specjalne pojęcie ghostwriter” - autor duch na oznaczenie lekarzy podpisujących za odpowiednim wynagrodzeniem gotowe, dostarczane przez przemysł prace. Taki“duch” ma podwójną korzyść; dostaje wynagrodzenie, tajne co do wysokości, do kieszeni, praca jego jest publikowana w najlepszym wysokopunktowym czasopiśmie, nazwisko staje się sławne i ma większe możliwości otrzymania kolejnego grantu oraz bycia wybranym do rozmaitych komitetów“naukowych”. Gazeta Wyborcza podała, że w ten sposób jeden z lekarzy gdańskich w okresie 2 latzarobił ok 40 milionów złotych testując rzekomo 75 prac z lekami.

Taki system “finansowania” czasopism medycznych trwa od początków XX wieku. Jak ujawniono analizując 250 czasopism w tym okresie, tylko jedno utrzymywało się ze składek prenumeratorów. W Polsce sprawa “finansowania” czasopism medycznych przez przemysł z blokadą publikacji niezależnych zaczęła rozwijać sie w błyskawicznym tempie po roku 1990. Firmy doskonale wiedzą, że zarabiają na swoich “lekach” tylko wtedy kiedy lekarze je przepisują. A lekarze najczęściej przepisują to co sobie chory życzy, ponieważ uwalnia ich to od długiego i męczącego tłumaczenia pacjentowi powodów odmowy przepisywania reklamowanego leku.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego lekarze i pacjenci tak łatwo dają się nabierać? Jest kilka powodów takich zachowań z jednej i z drugiej strony:
1. Wprowadzane od 1974 roku kolejne reformy oświaty w Polsce mają tylko i wyłącznie jeden cel, obniżenie poziomu edukacji. Eliminuje się nauki ścisłe, logikę. Precedens ten nasilił się po roku 1990. 
2. Jeżeli “ekspert” czyli zawodowy dezinformator, w dodatku z tytułem profesora, przygotowuje jakąś pracę naukową, to znając mechanizmy pisania takich prac łatwo dobierze dane liczbowe uzasadniając taki, a nie inny wniosek. W pracy natomiast eksperymentalnej nie da się z góry założyć wniosków. Wyniki są nieprzewidywalne, a bardzo często w pierwszej fazie nielogiczne. Takie nielogiczne wyniki zamykają automatycznie dalsze finansowanie pracy.
3. Obniżanie zarobków jednoetatowców zmusza lekarzy do pracy na kilku etatach. Powoduje to narastanie zmęczenia i unikanie dokształcania się.
4. Gwałtowny wzrost kosztów książek i czasopism medycznych. Stały się one doskonałym źródłem zysku dla przedsiębiorcy, a nie źródłem informacji naukowej dla lekarza.
5. Wprowadzenie systemu punktacji zawodowej lekarzy, przy zupełnie dowolnym kryterium ich przyznawania np. uczestnictwo w szkoleniach organizowanych przez przemysł farmaceutyczny bywa wyżej punktowane aniżeli szkolenie prowadzone przez stowarzyszenia. Łączenia szkoleń naukowych z reklamami produktów farmaceutycznych i oczywiście poczęstunkiem, plus gadżety. Przetłumaczenie pracy zachodniej jest wyżej punktowane aniżeli własne badania, co spowodowało praktycznie zanik pisania prac przez młodych lekarzy.
6. Utrzymywanie systemu feudalnego specjalizacji. Młody adept musi powtarzać metody propagowane przez danego profesora. Innych nie wolno się nawet uczyć. Pamiętam permanentny spór dwu znanych chirurgów gdańskich, jaka metoda leczenia wrzodów żołądka jest lepsza: wagotomia z pyloroplastyką czy resekcja modo Rydgier. Żadnemu nie przyszło do głowy przeprowadzenie w celu rozwiązania sporu oceny wyników swoich operacji np. poprzez badanie stanu zdrowia operowanych chorych po 5 czy też 10 latach.

Kłamstwa medyczne i nie tylko są natomiast tworzone na zamówienie, przez wybitnych “ekspertów”w swoich dziedzinach. Są pewnego rodzaju dziełami sztuki, pisanymi językiem prostym jasnym i zrozumiałym przez adresatów. Na sprzedaży kłamstw zarobiono fortuny. Dzięki temu czasami finansuje się uniwersytety, biblioteki, teatry. Jak do tej pory nikt nie zrobił fortuny na publikacji prawdy! Kłamstwa są bardziej wartościowe. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał o przekupywaniu świadka aby powiedział prawdę? Generalnie społeczeństwa są przyzwyczajane do słuchania kłamstw, głoszonych głównie przez dziennikarzy i polityków. Jeżeli nagle ludzie słyszą prawdę to zaczynają wątpić, co się stało? Dlaczego on nagle mówi prawdę? Jest to podejrzane? Wszystkie obecne prace opierają się na heurystyce zakotwiczonej i dostosowanej. Autorzy publikacji przyjmują jakąś informację za prawdziwą i starają sie tak ustawić eksperyment, aby ona potwierdziła ich założenie. To nic, że metoda takiego wnioskowania została dawno obalona. Jest ona wygodna dla otrzymania określonych, niezbędnych do sprzedaży preparatu wyników badań. Takie postępowanie na zasadzie“mów mi do ręki nie do ucha” sprowadzone do nas z Azji, w obecnym okresie najzwyczajniej się opłaca obu stronom. 

Firmy farmaceutyczne gwałtownie zwiększają wydatki na reklamę np. tylko w okresie 3 lat tj. od 2000 roku -z 2.5 miliarda do 3 miliardów dolarów w 2003 roku. O ile na reklamę leków skierowaną bezpośrednio do pacjentów w roku 1990 wydano 55 milionów dolarów to w 2003 roku kwota ta wzrosłą aż do 3 miliardów, dolarów a więc ponad 50 razy. To z kolei powoduje, że sprzedaż 50 najbardziej reklamowanych leków w okresie 2 lat wzrosła 5 krotnie szybciej aniżeli leków niereklamowanych. Jak wyraźnie jest to widoczne takie postępowanie najzwyczajniej się firmom opłaciło, ponieważ pacjenci wydali na leki ok. 500 miliardów dolarów, nie licząc dodatkowych 100 miliardów dolarów wydanych przez ubezpieczenia. Czyli na reklamy wydano nieco ponad 3 miliardy dolarów a zarobiono 600 miliardów dolarow. W Polsce podobnie, chorzy wydają na leki ponad 17 miliardów złotych, a NFZ tylko 8.5 miliarda. A podobno w Polsce wszyscy są ubezpieczeni. Firma Merck wprowadzając na rynek preparat VIOXX wydała na reklamę 160.8 miliona dolarów, ale zysk firmy z tego jednego leku wyniósł 1.5 miliarda dolarów. Czyli wynosił 1000%. Firma GSK wydała na reklamy ponad 430 milionów dolarów.

PS. 1 Dlaczego od ok. 15 lat GUS nie publikuje danych dotyczących zachorowań w rozbiciu na poszczególne powiaty? Przecież GUS utrzymuje się ze społecznych, naszych pieniędzy! Podział na powiaty jest oficjalnym administracyjnym podziałem jeszcze w istniejącym kraju. Ktoś mu zakazał?
PS.2 Drzewiej lekarze wymieniali uwagi na tematy medyczne na stronach branżowych wydawnictw. Od ok. 20 lat brak polskich czasopism medycznych uniemożliwia taką wymiane.̨ Jedynym sposobem
poinformowania społeczeństwa jest internet.
PS.3 Od maja 2012 roku ginie w internecie cała masa publikacji – pojawia się tekst: strona error albo pojawiają się napisy “W twoim kraju zabronione”. No ale oczywiście żadnej cenzury nie ma!?

c.d.n

Źródło: PrisonPlanet.pl

Tagi wpisu: choroba, cukrzyca, zdrowie
« powrót

Dodaj nowy komentarz

  • Stanisław 1:05, 29 stycznia 2015

    Wiemy, że dla koncernów farmaceutycznych to żyła złota a nawet brylantowa. Ale dla chorych to katastrofa. Przecież przysięga Hipokratesa mówi o pomaganiu pacjentom a nie wysysaniu z nas wielkich setek miliardów za leki. Jak można żerować tak na nieszczęściu chorym wstrzymując wszystkimi sposobami wyleczenie z tej choroby, jak oni się Boga nie boją. Jeśli Pan Jerzy Jaśkowski zna taki sposób to będę bardzo rad. Może odpisze.

    Odpowiedz
  • BasiaB 1:17, 29 stycznia 2015

    Wiele osób znało radę na to,ale przypłacili to życiem.Sądzę,że dr Jaśkowski wie jak tego można uniknąć.Mam nadzieję,że póki co nie będzie się narażał,bo w tej chwili jest to bez sensu. Natomiast Ciebie zapraszam na stronę :
    https://mistykabb.wordpress.com/
    Poruszamy tam właśnie kwestię naszego zniewolenia.
    Co nie jest ani proste,ani łatwe.

    Odpowiedz
 

Wyszukiwarka

Czym jesteśmy truci 1/3-wędliny!!!!!
Ważne: wypełnij pola oznaczone *
Tworzenie stron WWW - Kreator stron internetowych